W mojej pracy wielokrotnie spotykałam się z osobami obrotnymi, zaradnymi i przebojowymi, które po otrzymaniu pisma sądowego, wezwania, zawiadomienia lub innego pisma z sądu, stawały się bezradne i zahukane niczym uczniak w pierwszy dzień szkoły. W konsekwencji osoby te – pełne obaw – nie podejmowały koniecznych w takiej sytuacji czynności i do sprawy wracały w ostatniej chwili lub w ogóle zbyt późno. Nie wolno popełniać tego błędu!
Co zatem należy zrobić po otrzymaniu pisma sądowego, aby nie napytać sobie biedy? Trzeba zacząć od kilku prostych czynności.
Po pierwsze, natychmiast po odebraniu listu na poczcie lub od listonosza, należy na nim napisać datę jego odebrania. Data ta jest kluczowa dla obliczania wszystkich sądowych terminów, jednak nie wyczytamy jej z listu ani z koperty (nie chodzi bowiem o datę sporządzenia pisma ani datę stempla pocztowego, lecz właśnie o moment pokwitowania przez nas odbioru przesyłki). Wiele razy moi klienci zapytani przeze mnie o datę odbioru listu, gimnastykowali się nad przypomnieniem sobie daty jego doręczenia (dwa dni temu?, po powrocie żony z Krakowa?, w czasie wizyty mojego brata?, w czasie kolacji z okazji rocznicy ślubu? gdy na obiad była ogórkowa?).
Piszę o tym, gdyż pismo zwykle zawiera termin, w którym należy się do niego ustosunkować liczony od dnia odebrania korespondencji. Często – gdy nasza odpowiedź zostanie wysłana zbyt późno – będzie się to wiązało z negatywnymi konsekwencjami, czasem nawet z natychmiastową przegraną sporu sądowego (bez względu na to, że mamy na 100% rację, a nasze żądania są całkowicie słuszne). Chcąc tego uniknąć w sytuacji, gdy mój klient nie jest w stanie określić daty początkowej z całą pewnością, zakładam, że odebrał korespondencję wcześniej i w związku z tym należy na nią odpowiednio wcześniej odpowiedzieć i wtedy … kasuję za „ekspres”.
A więc powtarzam – zaraz po odebraniu listu piszemy na nim aktualną datę!
Po drugie, niczego nie wyrzucamy – ani koperty, ani listu, ani załączników, nawet jeśli się powtarzają lub są niekompletne. Wszystko jest ważne, gdyż z samego listu może wcale nie wynikać, kto jest jego nadawcą, a będzie to wiadome dopiero w połączeniu z kopertą. Całość dokumentów należy razem spiąć zszywaczem – najlepiej w takiej kolejności, w jaki były włożone do koperty – i zachować.
Po trzecie, dokładnie czytamy treść pisma. Proszę się nie śmiać! Spotkałam wiele osób, które nie zadały sobie tego trudu z różnych przyczyn, np. uznały, że i tak nie zrozumieją; dostały wcześniej coś podobnego i przyjęły, że to wszystko to samo; założyły, że skoro dług spłaciły w zeszłym tygodniu, to nie ma potrzeby zawracać sobie głowy pismem w tej sprawie, które przyszło dziś; itp. Żaden z tych powodów nie zwalnia nas z obowiązku dokładnego przeczytania otrzymanej korespondencji sądowej, nawet – jeśli zajdzie taka potrzeba, aby wszystko mniej więcej zrozumieć – kilka razy. Proszę pamiętać: aby cokolwiek zrobić dalej z otrzymaną korespondencją, muszą Państwo wiedzieć, co w niej napisano!
Po czwarte, zaraz po przeczytaniu wpisujemy w kalendarzu (lub w innym miejscu, dzięki któremu tego nie zapomnimy) termin, jaki sąd nam dał na odpowiedź na otrzymane pismo i terminu tego dochowujemy. Zwykle jest to 7 lub 14 dni, które liczymy od dnia doręczenia korespondencji (jednak nie uwzględniając tego dnia – jeśli pismo pokwitowałam w środę, to jako pierwszy dzień policzę czwartek). Po wyliczeniu ostatecznego terminu, musimy pamiętać, że najpóźniej w tym dniu do północy list musi być złożony we właściwym sądzie lub nadany listem poleconym na właściwy adres. Proszę nie kierować się – logicznym bądź co bądź – rozumowaniem, że jeśli dziś nadam list polecony to dojdzie on później niż gdybym jutro zaniósł pismo bezpośrednio do sądu, więc lepiej załatwię to jutro z samego rana. Jutro z samego rana będzie za późno! W tej sytuacji zazwyczaj nie liczy się data dotarcia naszego pisma do sądu, lecz data jego „wyjścia” z naszych rąk.
Dopełnienie tych prostych czynności pozwoli nam podjąć dalsze skuteczne działania przed sądem. Dzięki zachowaniu tych kilku wymogów, nie spalimy się jeszcze w blokach startowych, nie odbierzemy sobie szansy na wygraną przed sądem.
A tak na marginesie, zapisałeś się już do biuletynu informacyjnego bloga? To pędzikiem! :)
Pozdrawiam,
AKN
Obraz: http://www.flickr.com/photos/93755244@N00/3248317574/