You are currently viewing Solidarna odpowiedzialność inwestora i wykonawcy wobec podwykonawcy – komu to wychodzi na zdrowie?

Solidarna odpowiedzialność inwestora i wykonawcy wobec podwykonawcy – komu to wychodzi na zdrowie?

odpowiedzialność inwestora wobec podwykonawcy

W piątek przed południem wydarzyło się w moim życiu coś, co zdarza się ostatnio bardzo rzadko.

Mianowicie zasiadłam przy biurku z filiżanką kawy i… gazetą.

Tak, tak, nie z komputerem, tabletem, smartfonem, czy innym cudem techniki, lecz z papierową gazetą „Dziennik Gazeta Prawna”.

Taką szeleszczącą i brudzącą ręce. Muszę przyznać, że było to bardzo miłe uczucie, takie… vintage.

Ale do rzeczy.

W piątkowym wydaniu znalazłam artykuł adwokata, prof. UAM dr hab. Macieja Gutowskiego, w którym stwierdził on, że gdyby mógł zmienić jeden przepis, to byłby to art. 647[1] par. 5 kodeksu cywilnego, który ustanawia solidarną odpowiedzialność inwestora i wykonawcy za zapłatę wynagrodzenia za roboty budowlane wykonane przez podwykonawcę.

Zdaniem autora, ustawodawca niesłusznie wzmocnił pozycję prawną jednej  strony, jaką jest wykonawca (podwykonawca), i osłabił tym samym pozycję inwestora. Inwestor stał się na mocy tego przepisu zobowiązany wobec podmiotu, z którym nie zawarł żadnej umowy, nad którym nie ma kontroli i na którego wybór nie miał wpływu.

Zgadzam się z mecenasem Gutowskim, że przepis ten jest niepotrzebnym odstępstwem od zasad rządzących zobowiązaniami, choć z nieco innego powodu, o czym pisałam już w jednym z moich poprzednich wpisów na temat umowy o roboty budowlane.

Otóż, w przeciwieństwie do autora artykułu, który twierdzi, że przepis ten służy zbytnio (pod)wykonawcom, ja uważam, że – wbrew intencji ustawodawcy – odpowiedzialność inwestora wobec podwykonawcy nie służy on nikomu.

Dlaczego?

Bo przepis ten w praktyce wprowadza wiele zamieszania odnośnie tego, kto, komu i ile ma zapłacić za wykonane roboty budowlane. Dochodzi nawet do tego, że inwestor – w przypadku jakichkolwiek sporów – boi się, że zapłaci całość generalnemu wykonawcy, a potem będzie musiał zapłacić jeszcze jego podwykonawcom i w ogóle wstrzymuje przelewy, przez co cierpią – paradoksalnie – właśnie podwykonawcy, którym generalny wykonawca nie ma z czego zapłacić.

W powołanym przeze mnie artykule prasowym trafnie zwrócono uwagę, że krytykowany przepis nie dotyczy tylko budowy autostrad, lecz również domków jednorodzinnych, a zatem potencjalnie nas wszystkich, a nie tylko wielkich koncernów i rządu. Solidarna odpowiedzialność inwestora i generalnego wykonawcy wobec podwykonawców może się zatem odbić czkawką każdemu – każdej stronie całego procesu budowy inwestycji, a nawet… inwestycyjki…

Artykuł art. 647[1] par. 5 k.c. jest dowodem na to, że doraźne awantury, protesty czy bieżące kryzysy nie są dobrą inspiracją do tworzenia prawa. Takie przepisy to czasem większy problem niż wydarzenia, które wpłynęły na ich wprowadzenie.

Pozdrawiam,

AKN

PS. Jeśli i Twoja firma wpadła w pułapkę solidarnej odpowiedzialności inwestora i generalnego wykonawcy wobec podwykonawcy (niezależnie od tego, którym z nich jest), koniecznie skontaktuj się z prawnikiem, żeby dowiedzieć się, jak się z tego zamieszania wydostać bez strat.

Dodaj komentarz